Kilka dni temu miałem przyjemność obejrzeć film pt. “ Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa”. Według mnie film doskonale wyreżyserowany oraz wykonany. W szczególności zachwyciła mnie gra aktorska Marcina Kowalczyka i Tomasza Włosoka. Także debiutująca na ekranie Natalia Szroeder wykazała się sporym kunsztem. Spokojna, opanowana, oddana i dyskretna żona wspaniale kontrastuje z brutalnym światem Wodza.
Świat opisany w filmie prezentowany jest przez głównego bohatera z pozycji narratora. Po obejrzeniu filmu zaczęło nurtować mnie pytanie kim naprawdę jest Wodzu z “Jak zostałem gangsterem”.
Marcin Kowalczyk podczas wywiadu, gdy padło pytanie o pierwowzór głównego bohatera, poprosił o kolejny zestaw pytań. Przyznał jednocześnie, że odgrywana przez niego postać faktycznie istnieje. Także Maciej Kawulski powiedział, że film jest oparty na faktach i tylko niektóre wątki zostały nieznacznie zmienione, ze względu na bezpieczeństwo osób nadal żyjących oraz z szacunku dla zmarłych. On także nie powiedział czyja historia została zaprezentowana w filmie. To oznacza, że prawdziwy Wodzu to osoba skromna i nie lubiąca rozgłosu. I to właśnie świadczy o oparciu filmu na faktach. Bo możemy zauważyć, że tak jak w filmie, tak samo w życiu realnym jest to człowiek starający się nie wzbudzać zainteresowania swoją osobą.
Kim naprawdę jest “Wodzu” z “Jak zostałem gangsterem”
Główna postać Wodzu był prawdziwym gangsterem. Odważny i nie cofający się przed niczym, ale jednocześnie rozważny, myślący, przewidujący, oczytany i bardzo inteligentny. Potrafiący ułożyć skuteczny plan działania i jednocześnie uknuć intrygę prowadzącą go z sukcesem do obranego celu. Nie da się ukryć, że szedł za ciosem, lecz równocześnie był bardzo ostrożny i głęboko analizował otaczający go brutalny świat. Nie był także materialistą, co podkreślał kilkakrotnie. Robił to co uważał, że do niego należy i jednocześnie twardo trzymał się ustalonych przez siebie zasad moralnych. Mordował tylko przestępców, a okradał bogatych. Nie stosował przemocy wobec kobiet i dzieci oraz odmówił wzięcia udziału w tego typu przestępstwie. Zatracony i pochłonięty w zbrodniczych działaniach Wodzu, okazał się jednocześnie wspaniałym, kochającym i wiernym mężem. Jako ojciec, zapłacił najwyższą cenę, jaką jest brak możliwości aktywnego uczestniczenia w wychowaniu dziecka.
Z książki Janusza Szostaka
Kim naprawdę jest Wodzu z “Jak zostałem gangsterem” możemy częściowo wywnioskować opierając się na książce Janusza Szostaka, który opisuje Kierownika, Wojtasa.
Już sam pseudonim Kierownik może być kojarzony z Wodzem
„Kierownik” w bezpośrednich kontaktach sprawia wrażenie ułożonego, kulturalnego i oczytanego człowieka, z którym można porozmawiać praktycznie na każdy temat. Nie pogada się z nim jednak o kobietach i wódce, której ponoć nawet nie potrafi kupić.
Mimo że nie ma wyglądu bandyty, to cieszy się w świecie przestępczym dużym autorytetem. Wygląda bardziej na przedstawiciela handlowego lub bankowca niż szefa bezwzględnej grupy przestępczej.
– To jest bardzo cwany gość, który chce zawsze osiągnąć swój cel. Jest przebiegły, będzie zawsze miły, sympatyczny. Nigdy byś nie powiedział, że jest jakimś gangsterem. – Tak Janek „Majami” Fabiańczyk ocenia „Wojtasa”.
Komando śmierci
W filmie pada także fraza „komando śmierci”. Jednak zamiast Mokotowa, na mapie widzimy Żoliborz. Według mnie jest to właśnie jedna z tych subtelnych zmian, o których wspomina Maciej Kawulski. „Komando Śmierci” to tytuł książki Janusza Szostaka, gdzie opisuje właśnie grupę mokotowską i Wojtasa. Po tym można wnioskować, że Wodzu był gangsterem z Mokotowa.
Na początku swojej przestępczej kariery kradł na własną rękę samochody. Potem zaczął pracować dla Zbigniewa C. pseudonim „Daks” jednego z bossów z „Mokotowa”. Ochraniał dyskoteki, puby oraz agencje towarzyskie, wymuszał haracze. Wkrótce potem skrzyknął znajomych z osiedla i od tego czasu rządził Ursynowem. Z czasem jego wpływ rosły w całej Warszawie. Wojciech S. uchodził bowiem za szefa komanda śmierci „Mokotowa”. Niebawem stał się niekwestionowanym przywódcą „młodego Mokotowa”.
Z zeznań gangsterów na temat Wojtasa, dowiadujemy się, że – tak jak główny bohater – nie był to typ balangowicza, nie zażywał narkotyków i raczej stronił od alkoholu. Był także wierny swojej żonie.
Wojtek to monogamista przez lata zakochany w żonie. Nie pił, nie ćpał, niczego się nie dorobił. – nie ma wątpliwości „Koniu” członek gangu obcinaczy palców. Źródło: Śledztwa Szostaka
Kłamstwa świadków koronnych
Film nawiązuje kila razy do kłamstw świadków. Mówił o tym też Wojtas.
Nie miałbym pretensji do organów ściągania, gdyby mi udowodniono cokolwiek. Ale wszystkie zarzuty wobec mnie są postawione na podstawie pomówień.
Policja wymaga od „sześćdziesiątki” [małego świadka koronnego -przyp. red.], żeby zeznał, to czy tamto. I ci niby skruszeni gangsterzy dla własnych korzyści obciążają innych. Wie pan, że nawet wiele ksywek jest wymyślonych na gorąco przez „sześćdziesiątki”, w czasie ich zeznań. Na przykład „Szlugu”, który pojawia się w barwnych opowieściach Anny w tej książce, to Norbert D. A jego pseudonim wymyślił na potrzeby procesu Mariusz S., pseudonim „Marcel”- także mały świadek koronny. Większość „sześćdziesiątek” twierdzi, że sami nic nie robili, tylko wykonywali polecenia. A oni wychodzą z więzień i potem szybko tam wracają. Bo jeśli ktoś zarabiał trzy tysiące złotych dziennie, to nie pójdzie pracować za tyle samo przez miesiąc. To są zwykle czynni przestępcy, mimo to są wiarygodni dla policji i prokuratury. Jest wiele przykładów tego, że policjanci i „sześćdziesiątki” uzgadniali zeznania, aby kogoś obciążyć. Źródło: Śledztwa Szostaka
Kierownik – tak jak Wodzu – także uchodził za szczęściarza
Doszło do strzelaniny, w efekcie której gangsterzy porzucili samochód z „Siwym” w środku. Po pewnym czasie okazało się, że jednym z napastników miał być „Kierownik”. Pomimo udziału w próbie porwania „Siwego”, Wojciech po roku pobytu w areszcie został z niego zwolniony. Stało się to w okolicznościach, które budziły wiele wątpliwości. Mówiło się nawet, że „Kierownik” kupił sobie wolność. Źródło: Śledztwa Szostaka
Mechanik samochodowy
Kolejnym zbiegiem faktów jest zajęcie głównego bohatera. Wodzu udaje przed rodzicami, że nie jest gangsterem i utwierdza ich w przekonaniu, że pracuje w warsztacie samochodowym. Natomiast Wojtas jest z wykształcenia mechanikiem samochodowym.
Wojciech S. pseudonim „Wojtas” vel. „Kierownik”, to mechanik silników samochodowych. Źródło: Komando Śmierci. Śledztwa Szostaka
Grupa obcinaczy palców
Obcięcie palca pokazane w filmie, także może być kojarzone z grupą mokotowską, której niektórzy domniemani członkowie byli okrzyknięci przez media „grupą obcinaczy palców”. Należy jednak podkreślić, że sędzia Barbara Piwnik uniewinniła 8 z 10 oskarżonych w procesie „obcinaczy palców”. Okazało się bowiem , że w procesie nie było wystarczających dowodów wskazujących na oskarżonych jako sprawców przestępstw. Barbara Piwnik przez 5 godzin wyliczała błędy prokuratury. Wyrok jest nieprawomocny.
Jednak w akcie oskarżenia znalazło się tylko kilka z tych 20 porwań. Żadne z nich nie dotyczyło też zabójstwa ani nawet obciętego palca. Policjanci łamali procedury w śledztwie. – Metody postępowania policjantów w tej sprawie nie odbiegały od metod postępowania mojego klienta – mówi “Stołecznej” adwokat jednego z oskarżonych gangsterów. Źródło: Gazeta Wyborcza
Zbiorowe zabójstwo
Wodzu był prawdziwym gangsterem i nie cofał się przed niczym. Aby zabezpieczyć się przed zdradą kompanów dokonali wspólnie zabójstwa. Ten fakt także łączy się z grupą mokotowską. Z zeznań Krzysztofa M. ps. Bajbus dowiadujemy się jak do tego doszło.
W pewnym momencie w waszej grupie doszło do morderstwa. Wydano wyrok na niejakiego “Dzika”.
Powiem panu szczerze, jak to było. Kilka dni po jednym z napadów na tiry, siedzieliśmy przy stole grupą około 10–12 osób. Nie było wśród nas dwóch członków mojej grupy – “Dzika” i “Pulpeta”. No i niejaki “Bobek”, kolega “Daksa”, stwierdził, że trzeba dokonać zabójstwa, żeby nikt w przyszłości nie został koronnym (świadkiem koronnym nie może zostać osoba, która dokonała zabójstwa – przyp. red.). Chodziło o to, żeby zrobić to całą grupą, która napadała na tiry. No i “Bobek” stwierdził, że trzeba zabić albo “Dzika” albo “Pulpeta”. Początkowo nie chciałem się zgodzić na żadnego z nich. Jednak “Bobek” cały czas przekonywał mnie, że ktoś się w końcu “rozpruje” i wszyscy pójdziemy siedzieć. No to w końcu zgodziłem się na zabójstwo “Dzika”. “Pulpeta” znałem wiele lat i lubiłem. Było mi go szkoda. Źródło: Onet.
Tam rozegrał się ostatni akt dramatu „Dzika”, który miał tyle szczęście, że prawdopodobnie nie odzyskał przytomności. Początkowo oprawcy próbowali go udusić. Nie dali rady. Przenieśli więc „Dzika” w głąb lasu, gdzie na nieszczęśnika czekał już wykopany wcześniej dół. Napastnicy rozebrali ofiarę, po czym założyli ma szyję linkę holowniczą i dobili konającego. Ciało „Dzika” zakopano, a ubranie spalono w opuszczonym domu. Źródło TVP info
O to zabójstwo Wojtas vel Kierownik nie był podejrzewany, lecz sytuacja przedstawiona w filmie jest nawiązaniem do grupy mokotowskiej.
Grupę Wojtasów opisała także Ewa Ornacka w książce „ Kombinat zbrodni”
“Działali jak fabryka, jak kombinat zbrodni, w poczuciu całkowitej bezkarności. Stawiali się ponad prawem i ponad życiem, jakby ich rządy miały trwać wiecznie. Nie bali się ani konkurencji, ani policji. W strukturach mokotowskich tworzyli najbrutalniejszą i najbardziej hermetyczną grupę. Właśnie dlatego wciąż tak trudno udowodnić im popełnione zbrodnie. Kiedy w 2006 roku oficjalnie mówiono o 21 porwaniach i co najmniej 7 mln zł wypłaconych okupów, nieoficjalnie szacowano czarną liczbę. W rzeczywistości uprowadzeń mogło być dwa lub nawet trzy razy tyle.
Nie zapłacisz, to go zabijemy.
– Stoję pod Piasecznem, silnik nie zapala, chyba trzeba odholować. Może pan szybko przyjechać? – Męski głos w słuchawce wydawał się podenerwowany.
– To chwilę potrwa, widzi pan te korki, ale damy radę, zaraz ktoś po pana wyjedzie – uspokajał kierowcę właściciel serwisu. – Proszę w miarę dokładnie opisać swoje położenie.
Rozmawiali krótko. Mechanik uruchomił lawetę i wyruszył w stronę Piaseczna. Pod lasem na parkingu dostrzegł młodego mężczyznę stojącego obok mercedesa z otwartą maską. Wymachiwał rękami, sygnalizując, że to on potrzebuje pomocy. Mechanik zjechał z trasy, zaparkował lawetę, nie wyjmując kluczyków ze stacyjki. Podszedł do mercedesa, przywitał się z klientem i zajrzał do środka auta.
Silny cios w tył głowy ściął go z nóg. Musiał na moment stracić przytomność, bo kiedy się ocknął, czuł na sobie wiele rąk. Te ręce przerzucały go do innego samochodu i owijały głowę taśmą. Z trudem chwytał powietrze, paraliżował go strach. Nic nie widział, bo oczy już miał szczelnie zaklejone.
Jechali w kompletnej ciszy, więc nie mógł się zorientować, ile osób jest w środku. Ale starał się liczyć czas. Podróż trwała jakąś godzinę, może trochę dłużej. Kiedy silnik zgasł, ręce wyciągnęły go z auta i pchały przed siebie. Mężczyznę wprowadzono do jakiegoś budynku i przykuto do metalowej rurki. Wtedy zrozumiał, że został porwany.
Sygnał SMS-a zabrzmiał w środku nocy. Brat mechanika odczytał wiadomość: “Mamy Wojtka. Chcemy 150 tys. euro. Jak nie zapłacisz, to go zabijemy”.
Brat nie miał takich pieniędzy. W ogóle nie miał pieniędzy! Chciał błagać o uwolnienie Wojtka, ale skontaktowanie się z porywaczami nie było możliwe. Korzystali z komórek tylko raz, nie można było do nich oddzwonić.
Odezwali się po tygodniu. Nie chcieli zejść z ceny. Sytuacja stawała się beznadziejna, ponieważ rodzina nie była w stanie zgromadzić żądanej kwoty.
Po dziesięciu dniach porywacze nieoczekiwanie uwolnili mechanika, nie biorąc za niego żadnego okupu. Wywieźli go do lasu koło Wyszkowa i tam porzucili. Zakrwawionego, pobitego, ale żywego. Źródło: Onet
Podsumowanie
Film “Jak zostałem gangsterem” to wspaniale oddana gangsterska historia, pełna przyjaźni, lojalności, wiary, miłości, poświęcenia i oddania. Dodatkowej powagi i refleksji dodaje fakt, że przedstawione sytuacje wydarzyły się naprawdę, a Wodzu był prawdziwym gangsterem. Nawiązując do tytułu niniejszego artykułu wiele wskazuje na to, że pierwowzorem osobowości głównego bohatera mógł być m. in. właśnie Wojtas, ale równie dobrze mógł to być zupełnie ktoś inny. Podkreślam osobowości, ponieważ zaprezentowane w filmie czyny stanowią zlepek różnych faktów z przestępczego życia Warszawy lat 90 i początku XXI wieku i nie powinny być kojarzone z konkretnymi osobami.
Grzegorz